Rok - 365 dni. Kiedy to zleciało? Dopiero co byłam w podróży do Kazimierza, dopiero co oswajałam cel - 13 kg. Rok. Na minusie troszkę ponad 30 kg. Wyprowadzenie z diety, więc bliżej końca niż początku. Choć najważniejsze wciąż przede mną.
Tak, trzeba utrzymać wynik. Trzymać się zasad. Ale to oczywista oczywistość. W pewien rytm przez te tygodnie siłą rozpędu udało się wpaść. Nic odkrywczego, że warto jeść regularnie, nie podjadać, pić wodę. Trening. Miejsce na niego, w dynamicznie zmieniającym się momentami grafiku, znaleźć się musi. Nawet jak się cholernie nie chce, to po, poza przyjemnym zmęczeniem, jest też całkiem sporo satysfakcji. Mnie osobiście czasem wystarcza spokój. Niekoniecznie ciała, bo to jednak bywa raczej podkręcanie śruby i przechodzenie na kolejne poziomy testowania swoich możliwości. Posłusznie wykonany trening wycisza myśli, pomaga je zebrać, czasem się od nich oderwać. Sprawdza się jako reduktor stresu i agresji. Bywa, że najtrudniejsze jest zebranie się, wystartowanie. Bywa też, że człowiek sam siebie zaskakuje. U mnie tak było z bieganiem. Organicznie nie znosiłam. Mogłam wędrować po płaskim i po górach długodystansowo, odbywać przejażdżki rowerowe i rolkowe, szusować na nartach... szeroko pojęte aktywności sportowe nie były mi obce. Ale bieganie kojarzyło się z przykrym pośpiechem za odjeżdżającym autobusem, ucieczką przed bliżej niesprecyzowanym niebezpieczeństwem. Dziś w planie jest pierwszy oficjalny start na dystansie 10 km. Czas treningu się nie zmienił, wyznaczone progi tętna, też nie. Tylko żeby je osiągnąć ze spaceru doszłam do biegu. I choć pierwsze minuty nie są specjalnie ciekawe, to kolejne metry już jakoś zmieniają te odczucia. Bywa nawet miło. A jak jeszcze uda się dobrać muzykę, to już jest na prawdę sukces i ocieranie się o wyższe poziomy zadowolenia. To też czas na muzykę w sensie ścisłym.
Najtrudniejsze, w tym co wciąż przede mną, w gruncie rzeczy jest nauczenie się siebie na nowo. Są aspekty niebywale pozytywne. Idzie człowiek do sklepu i wszystko na niego jest, choć częściej wciąż sięga po rzeczy za duże. Patrzy w lustro i jest permanentnie zadziwiony. Nie głupio jest się do tego odbicia częściej niż rzadziej uśmiechnąć, bo nawet uśmiech jest nowy. Ja do pełni zdumienia dorzuciłam radykalną zmianę koloru włosów. Ale myśląc o nowym ciele, do oswojenia jest też zupełnie inna termika. Marznie się szybciej. Mijająca zima w oswojeniu tego stanu nie pomagała. Jest też zabawa ze skórą, która lepiej żeby za zmniejszającym się ciałem nadążyła. Powoli robię się specjalistą od balsamów i kremów do ciała. Jest temat masaży, bynajmniej nie relaksacyjnych, choć o przesadnym umartwianiu szczęśliwie też mowy nie ma.
Jest kwestia mentalna. I tu dopiero zaczyna się "zabawa". Bo o ile patrząc w lustro mam absolutną pewność, że wróciłam do siebie, to nad postrzeganiem siebie praca trwa. I jak Przyjaciel celnie zauważył:
"....zrobiłaś krok, ale cała wycieczka jeszcze przed Tobą." Więc jakby ktoś pytał, to jestem w drodze. Całkiem ciekawie jest podążać pod prąd wcześniejszych mechanizmów zachowań czy przekonań, działać instynktownie. Pozwalać sobie, słowo klucz, na spontaniczne działania jak i zupełnie przyjemne poddawanie chwilom i okolicznościom - tak samo zaskakującym co sprzyjającym.
"....zrobiłaś krok, ale cała wycieczka jeszcze przed Tobą." Więc jakby ktoś pytał, to jestem w drodze. Całkiem ciekawie jest podążać pod prąd wcześniejszych mechanizmów zachowań czy przekonań, działać instynktownie. Pozwalać sobie, słowo klucz, na spontaniczne działania jak i zupełnie przyjemne poddawanie chwilom i okolicznościom - tak samo zaskakującym co sprzyjającym.
No i na sam koniec tego swoistego podsumowania, dla tych, co dotrwali. Jedno słowo. Dziękuję. Cała ta przemiana to była i wciąż jest próbą sił ze sobą samą i ze światem. Każdy komplement, słowa wsparcia, akceptacji, ale i motywacja, gdy łapię zadyszkę, są niebywale cenne i w gruncie rzeczy żadne przytoczone słowa ich znaczenia nie oddadzą. Nie będę tworzyć żadnej listy, ani rankingu. Świetna jest świadomość, że to było i wciąż jest moje wyzwanie, życiowa przygoda, bo tak definiuje proces z Gaca System, ale to też praca zespołowa. A mnie wspiera fantastyczny i absolutnie niebanalny skład osobowości - tych blisko i z oddalenia.